Thursday, August 23, 2007

Monday, July 30, 2007

30/07/2007 Rzeszów

Home, sweet home :)

Sunday, July 29, 2007

29/07/2007 Wrocław


Nasz ostatni przystanek przed Rzeszowem - Wrocław. Wpadliśmy tu wczoraj napić się piwka w Restauracji Żak, gdzie Dominik robi karierę w roli barmana. Po znajomości nalał nam nawet piwko do czystych kufli :) A po pracy, już w domu, zaserwował "płonące Bieszczady". Mhm - pyszne i z efektami wizualnymi! Dzisiaj odsypiamy...

Thursday, July 26, 2007

26/07/2007 Poznań



Przez cały wczorajszy dzień zajadaliśmy się polskimi smakołykami :) Kiełbaski, szyneczki, warzywka, mhmmm... Rewelacja! A wieczorem Kasia i Taz zabrali nas do knajpki indyjskiej i zaserwowali fajkę wodną o smaku bananowym. Na mnie palenie nie zadziałało, tzn. w sumie zadziałało, bo miałam "posmak trampka" w ustach, ale pisząc o działaniu chodziło mi o relaksik, uspokojenie... Za to na nich tak! Przynamniej wyglądali na wyluzowanych :) Na deser lokalne piwo... (nie mam pamięci do nazw), przypominające smakiem Coca-Colę (za to mam pamięć do smaków). Oczywiście CocaCola się nie umywa, bo jest bezprocentowa, a piwko owszem! Na deser-deser piwko bardziej lokalne - w takim sensie, że wyciągnięte od nich z lodówki :) Biedactwa muszą dzisiaj pracować... Współczujemy!
Fortuna! Ha! - nazwa piwa (nie jest ze mną tak źle :)

Wednesday, July 25, 2007

25/07/2007 Poznań

W najoptymistyczniejszej wersji naszego powrotu do Polski nie przewidzieliśmy, że dotrzemy spod promu w Calais we Francji prosto pod blok Kasi i Taza w Poznaniu! A to wszystko dzięki Pawłowi (WIELKIE DZIĘKI), z którym spędziliśmy ponad dobę w jego tirze "gnając" i "gnając" w stronę Polski, z kilkugodzinną przerwą na sen w Niemczech! Przejechaliśmy razem jakieś 1200km...
OK, idziemy do sklepu zobaczyć w końcu normalne ceny!!!
P.S. Jeszcze nas czeka dotarcie do Rzeszowa... "Stopem"? :) Przy tym co przejechaliśmy do tej pory to niby "pryszcz", ale znając prawa Murphy'ego zajmie nam to tydzień...

traktor na autstradzie (w dodatku nas wyprzedził! wow :)

Monday, July 23, 2007

23/07/2007 Dover

Dzisiaj żegnamy się z wyspami… Fajnie było, na pewno tu kiedyś jeszcze zawitamy! Łapiemy prom do Francji, a stamtąd „stopem” do Polski.
P.S. Proponujemy mały konkurs… Obstawiajcie iloma „stopami” i ile dni zajmie nam dotarcie od granicy UK do granicy Polski? (odpowiedzi można zostawić w komentarzach). Jak ktoś trafi - butelka szkockiej! Powodzenia! (Wam i nam :)
Mapa naszej trasy

Thursday, July 19, 2007

19/07/2007 London


Od dwóch dni łazimy po ogromnym Londynie i mówiąc delikatnie nogi nam do tyłków wchodzą. Wczoraj "zaliczaliśmy" obowiązkowe zewnętrzne punkty turystyczne: London Eye, Big Ben, Tower Bridge, itd... Dzisiaj wnętrza: Underground, muzea, galerie... Plan na jutro: leżymy! Londyn jest fajny, ale zdecydowanie za duży!





Peter's Big Ben

Wednesday, July 18, 2007

18/07/2007 London




Rosołek, sznycelek, ziemniaczki, ćwikiełka... Ale nas Kaśka (McZiemba :) wczoraj wieczorem nakarmiła - dzisiaj nie tykam śniadania! A potem Martin nas napoił: winko, piwko, wódeczka - to też powód dlaczego nie tykam dziś śniadania :) Noc spędzona w normalnym łóżku, a konkretnie na polskiej wersalce w Londynie - ale wypoczęliśmy... Pełni energii ruszamy zdobywać miasto!!!

Sunday, July 15, 2007

15/07/2007 Doncaster


Pożegnaliśmy wczoraj Szkocję. Obecne miejsce pobytu: Doncaster w Anglii. Mamy tu naprawdę miłą namiastkę domu: Tyskie, "babcię Madzię" pytającą co zjemy z częstotliwością co kilkanaście minut, TV, Internet... Naprawdę dziwne jest to wszystko po ponad miesiącu podróżowania :)

14/07/2007 Edinburgh


Po dwóch dniach samodzielnego łażenia po Edynburgu, wczoraj wieczorem, na zakończenie pobytu – załapaliśmy się na „nocnego przewodnika” po mrocznych zakamarkach miasta. Thomas z Couch Surfing podszedł nas taktycznie: najpierw poopowiadał o czarownicach, duchach, mordercach, Frankensteinie i innych mrocznych postaciach, potem pooprowadzał nas po mrożących krew w żyłach miejscach, a na koniec powiedział: „Śpijcie spokojnie na mojej kanapie”. Taa… Spalibyśmy, gdyby nie sangria zrobiona przez parę Hiszpanów, których też gościł…
P.S. Edynburg jest naprawdę bardzo, bardzo ciekawy. Absolutnie warto pojechać!



Thursday, July 12, 2007

12/07/2007 Edinburgh



Po tułaczkach obszarami wiejskimi przyszedł czas na miasto z prawdziwego zdarzenia - Edynburg. Totalnie odwykliśmy od ruchliwych cztero, a czasami nawet sześciopasmowych dróg i od częstotliwości przejeżdżających pojazdów. Dopiero tutaj dotarło do nas jak dzika, cicha i spokojna jest północna część Szkocji…
W każdym razie powoli oswajamy się z pełną cywilizacja przemierzając zaułki stolicy Szkocji. Ładnie tu, nawet bardzo.


10/07/2007 John O’Groats



Północno-wschodni koniec Szkocji – John O’Groats. Nie rozumieliśmy jak podwożący nas ludzie pytali, czego oczekujemy od tego miejsca. Teraz już wiemy: John O’Groats to jeden dom i kemping :) Tego nawet wsią nie można nazwać. Z domu zrobiono muzeum i obstawiono masą sklepów z pamiątkami. To tyle. Aha, jeszcze prom na wyspy stamtąd pływa. To chyba ważne :)
P.S. Droga biegnąca północnym wybrzeżem jest totalnie niesprzyjająca autostopowiczom. Liczyliśmy natężenie ruchu z nudów i wychodzi, że w najgorszych odcinkach przejeżdża nią około 9 samochodów na 2 godziny. W porywach! Więcej owiec przemierza tę drogę :) Myślałam, że w Polsce mamy złe drogi, ale ta przez większą część ma 1 pas i miejsce do mijania co 100 metrów. Tak czy siak - została „pokonana” :)



Monday, July 9, 2007

08/07/2007 Rispond


O 18 stwierdziliśmy, że nie będziemy spędzać kolejnej nocy w tym samym miejscu i płacić za to kolejne 10 funtów. 15 minut pakowania, 2 godziny piechotą, 9 samochodów, które nawet nie pomachały i ...jesteśmy na najcudowniejszej plaży na Świecie i oglądamy zachód słońca! To chyba nagroda dla nas za ostatnie przeżycia. Delektujemy się widokami i ciderem :)
P.S. Munro stwierdził kiedyś, że Szkocja uczy Cię jednej rzeczy: nie ma sensu planować tu kolejnego dnia. Po dzisiejszym mogę nawet stwierdzić, że nie ma sensu planować tu kolejnej godziny...



3:00 nad ranem...

08/07/2007 Durness


Postanowiliśmy tu zostać i sprawdzić czy naprawdę tu tak pięknie. O 15:00 deszcz zmalał i odważyliśmy się wyjść z namiotu. Tyle co udaje nam się zobaczyć spod czapek i kapturów wygląda całkiem ładnie… :)




Saturday, July 7, 2007

07/07/2007 Durness


Jesteśmy na północnym wybrzeżu Szkocji i dzisiejszego dnia od samego rana …”obieramy się” z kleszczy. A to wszystko przez to, że zachciało nam się wczoraj przenocować w lesie. Rozbiliśmy wieczorem namiot, który okazał się pełen kleszczy. Nie wspomnę już o „midges” (nie znam polskiego odpowiednika), które gryzą jak diabli, latają stadami i są tak małe, że ich prawie nie widać! Tak więc wczoraj 2 godziny przed snem walczyliśmy z owadami, których było tyle, że nawet kolejne 2 godziny nie wystarczyłyby, żeby je wybić. Zmęczeni i zrezygnowani zasnęliśmy i pozwoliliby im robić swoje, a dzisiaj od rana wyciąganie kleszcze z różnych części ciała jest dla nas jak jedzenie – normalka :)
Z innych wiadomości, to pogoda totalnie beznadziejna. Leje i wieje cały dzień. I akurat w takich warunkach przyszło nam łapać „stopa” na najbardziej nieruchliwych i spokojnych drogach Szkocji! Łatwo się domyślić, że tkwimy prawie w miejscu… Podobno piękne jest to miejsce, czasami jak nie pada :)
P.S. W Ullapool Piotrek w końcu zjadł słynnego szkockiego haggisa. Ja tylko 1 gryza z zamkniętymi oczami wzięłam, żeby nie było, że nie próbowałam… Mięliśmy nawet widownię składającą się z okolicznych mew. Jedna z nich darła się jak nienormalna i przybywało ich coraz więcej i więcej. Musiała krzyczeć coś w stylu: „Żarcie przyszło! Żarcie przyszło!” :)



Friday, July 6, 2007

05/07/2007 Keose

Odkrycie skarbów Munro...
...prezentacja działania...
...jazda próbna...
...JUPI!
Parkowanie?
Nie... :)
Parkowanie.
P.S. Z wielkim żalem opuszczamy jutro Munro i Isle of Lewis :(

Wednesday, July 4, 2007