Cały dzień w trasie... W końcu złapaliśmy tirowca. Bardzo zabawnego grubcia, z którym przekroczyliśmy granicę Anglia - Szkocja. Na początku w ogóle go nie rozumieliśmy przez jego szkocki akcent. Ale po godzinie jak przestaliśmy już gadać było git :) A potem jechaliśmy najgorszym "stopem" w naszym życiu. Z dwoma poobdzieranymi, wydziarowanymi, przerażającymi swym menelsko-kryminalnym wyglądem facetami. Nie wiem po co w ogóle wsiedliśmy do nich! Chcieli nas dowieźć do samego St. Andrews, ale nie wytrzymaliśmy napięcia, bo jeździli jakoś dziwnie wyglądającymi drogami i poprosiliśmy, żeby nas wysadzili. No i utknęliśmy w jakiejś "pimpidowce", ale przynajmniej oddychaliśmy swobodnie... Kończąc: żyjemy, pozdrawiamy, mamy się świetnie! :)
Thursday, June 21, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment